20:25
Washington, D.C.
20:25Każdy w swoim życiu musi przeżyć chociaż jeden fatalny dzień. Taki, w którym wszystko idzie źle, a Wy czujecie, że lada moment opuści...
Każdy w swoim życiu
musi przeżyć chociaż jeden fatalny dzień. Taki, w którym wszystko idzie źle, a
Wy czujecie, że lada moment opuścicie ten świat, porażeni piorunem, który ześlą
na Was niebiosa. Nie mieliście jeszcze takiego? Gwarantuję, że
wszystko przed Wami. Ja mój przeżyłam w Waszyngtonie i to właśnie tam Was dziś
zabiorę!
Ja i mój organizm
średnio się dogadujemy, jeśli o terminy i wyczucie czasu chodzi. Ja swoje, on swoje. Ja chcę chorować, on ani
się zakatarzy. Chcę zwiedzać świat, on woli zafundować mi nieznośną gorączkę i
katastrofalny ból gardła – tak po krótce malował się mój stan zdrowotny podczas
pobytu w stolicy USA. I chyba tylko
dzięki mojej determinacji do zwiedzania i upartości nie położyłam się pod
drzewem, czekając na bolesną śmierć.
Zanotujcie to sobie
tłustym drukiem – nigdy w życiu nie
jedźcie do Waszyngtonu w środku lata. Chyba, że chcecie wiedzieć jak czują się
spacerujący po australijskich pustyniach Aborygeni. Waszyngton w lecie to ognie
piekielne, brak tlenu, a ludzie wyglądają i zachowują się jak skwierczący na
patelni bekon. Ja oczywiście nie uwzględniłam tego szalenie ważnego aspektu i pierwszy
raz czułam, jakbym topiła się niczym kostka lodu. Nie pozwoliłam jednak by
jakiś szalejący klimat pokrzyżował mi plany i popędziłam zwiedzać to cudo!