ameryka
chicago
podróże
stany zjednoczone
usa
Mój American Dream!
10:52
Nie do końca wiem
czemu, ale zawsze pałałam miłością do wielkich miast. Może dlatego, że pełno w
nich życia? A może powodem jest fakt, że nie sposób się w nich nudzić? Zapewne
mogłabym wymieniać godzinami prawdopodobne przyczyny mojej szaleńczej miłości
(bo to naprawdę czasem zakrawa o szaleństwo; połowę życia mogłabym spędzić w
podróży, odkrywając miasta, o których zawsze marzyłam) i zapewne prędzej byście
usnęli, niż dotrwali do końca.
Od kiedy pamiętam
moim największym marzeniem były Stany Zjednoczone. Przez wiele lat nie mogłam
pozbyć się ich z moich myśli. Ubiegłego roku wpadłam więc na szalony pomysł
(najprawdopodobniej efekt uboczny zakończenia szkoły średniej) – miesięczny
wyjazd do USA!
Z początku sama
wątpiłam w możliwość zorganizowania tej podróży, a na samą myśl o papierkowej
robocie, jaką musiałam wykonać, by dostać wizę, krótko mówiąc - dostawałam
migreny. Na szczęście nigdy nie poddaję się łatwo, więc małymi kroczkami zaczęłam
organizować podróż marzeń. Powinnam podziękować mojej wrodzonej upartości, bo
to właśnie dzięki niej w lipcu ubiegłego roku postawiłam stopę na lotnisku
Chicago O’Hare i rozpoczęłam najbardziej szaloną podróż mojego życia.
Chicago jest jednym
z największych miast Stanów Zjednoczonych i, moim skromnym zdaniem, jednym z
najpiękniejszych. Leży nad Jeziorem Michigan, tak ogromnym, że przypominającym
morze. To Wietrzne Miasto (tak, czasem naprawdę urywa głowę; uroki bliskości
jeziora!) jest metropolią, która łączy w sobie klasę, elegancję, nowoczesność i
niesamowitą gościnność miejscowych. Gdybym tylko mogła, nadałabym Chicago nowy
przydomek – Najmilsze Miasto USA. Z pewnością na to zasługuje.
To właśnie w
Chicago spędziłam większość mojej podróży. Miasto jest tak ogromne i pełne
niespodzianek, że jego zwiedzenie zajęło mi całe trzy tygodnie, a i tak mam
przeczucie, że wciąż mogłabym zobaczyć coś, co mnie zaskoczy. Właściwie, jestem
tego pewna.
Tak to już jest, że
gdy człowiek znajduje się w nowym miejscu, chciałby zobaczyć wszystko jak
najszybciej, najlepiej pierwszego dnia! I tak też zrobiłam ja, chcąc poczuć, że
znajduję się w tym wielkim mieście. Pierwszy dzień spędziłam więc w
samochodzie, podróżując po ulicach miasta i zapoznając się z jego rejonami.
Pierwszym
przystankiem był Uniwersytet Chicagowski – tak wielki, że nie sposób zwiedzić
całego terenu w jeden dzień. Ale cóż, naoglądałam się wielu amerykańskich
filmów, których akcja rozgrywała się w bractwach i akademikach, więc nie mogłam
odmówić sobie odwiedzenia chociaż jednego z nich! Zdjęcia niestety nie oddają
klimatu, jaki tam panuje. Poza tym w sezonie letnim niemal brak tam studentów,
więc nie robi to tak spektakularnego wrażenia, ale zdecydowanie warto zobaczyć
to na własne oczy. Ja zawitałam podczas tego wyjazdu na teren kilku uczelni i
muszę przyznać, że trochę im tego zazdroszczę – czasem zapiera dech w piersi!
Tego samego dnia
odwiedziłam też Oak Park Franka Lloyda Wrighta, czyli zaciszne przedmieście
Chicago, słynące z pięknej architektury i Stadion United Center, w którym mecze
rozgrywają słynni na całym świecie
Chicago Bulls. Utknęłam też w słynnych Chicagowskich korkach i w końcu dotarłam
w okolice Adler Planetarium, skąd można podziwiać najpiękniejszy widok na całe
Downtown (a przynajmniej tak jest moim zdaniem).
Przez kwadrans
stałam i podziwiałam, nie mogąc znaleźć właściwych słów. Zresztą, sami
zobaczcie!
Przy okazji miałam
tyle szczęścia, by trafić na obchodzoną wśród Latynosów Quinceañera’e - święto, w którym najważniejsze są
piętnastoletnie dziewczyny i ich pokaźne stroje. Jak widać, nawet miejscowi
musieli zrobić zdjęcia pamiątkowe na tle tego pięknego widoku!
Pod koniec dnia
wybrałam się jeszcze daleko na północ, by odwiedzić zachwalaną Świątynię
wyznawców bahaizmu w Wilmette– jedną z ośmiu na świecie. I rzeczywiście,
zapiera dech w piersi! Dodatkowym walorem
tej krótkiej wyprawy była możliwość podziwiania pięknej zabudowy chicagowskiego
przedmieścia. Widziałam swój wymarzony dom… chyba ze sto razy!
28 komentarze
Zazdroszczę odwagi. Mam co prawda możliwość wyjazdu właśnie do Chicago, nawet na stałe, ale nie odważyłabym się na tak daleką przeprowadzkę. Jeszcze z dala od rodziny. Zdjęcia są niesamowite! Aż mam ochotę rzucić wszystko i załatwiać wizę, pakować walizki, wziąć chłopaka pod pachę i lecieć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam
Japingwinek.blogspot.com
Kiedyś też bardzo dużo myślałam o wyprowadzce za granicę, głównie do Stanów, ale stwierdziłam, że za bardzo lubię Polskę - a jak tak pobyłam tam przez miesiąc to przekonałam się, że nie wszystko jest tak kolorowe jak wygląda :)
UsuńCóż, odwiedzić Stany na pewno warto i nie potrzeba do tego tak ogromnej odwagi, w razie problemu ludzie są bardzo pomocni - szczególnie w Chicago!
Ale zazdroszczę Ci takiego wyjazdu :)
OdpowiedzUsuńkadziaa.blogspot.com/
Czasem sama patrzę na te zdjęcia i sobie zazdroszczę... ale wierzę, że każdy może to zobaczyć na własne oczy! :)
UsuńZazdroszczę uporu, chociaż sądzę, że jeżeli chodzi o taką podróż, to bardziej potrzebne są pieniądze... dużo pieniędzy :) Moim celem jest Norwegia i Tajlandia... chociaż chciałabym zwiedzić wiele, wiele miejsc, USA też! A w szczególności Amerykę Środkową i wioski Majów :) Mam nadzieję, że zasypiesz tu wszystkich jeszcze wieloma tak ciekawymi postami, proszę tylko, napisz krok po kroku jak udało ci się zrealizować ten cel :)
OdpowiedzUsuńObserwuję i pozdrawiam!
zuzu-zuzannaxx.blogspot.com
Mój upór to między innymi zebranie pieniędzy na ten wyjazd - wiadomo, że bez tego się nie obejdzie :) Och, Tajlandia! Moje wielkie marzenie :)
UsuńW zasadzie podsunęłaś mi bardzo ciekawy pomysł, więc na pewno wykorzystam go w przyszłości!
Ojeju jak ślicznie. Jak skończę 18 to mam już wykupioną wycieczkę do USA ale chyba niestety nie odwiedzę Chicago :( ale kto wie. Z Zdjęć wszystko wygląda tam tak pięknie *,*
OdpowiedzUsuńKoniecznie napisz wszystko! Potrzebuję więcej zdjęć, więcej opisów :D
http://hopeflyy.blogspot.com/
Ja byłam też w wielu innych miastach, więc na pewno dodam relację także z tych miejsc! A nuż, coś Ci się przyda :)
UsuńZdjęć nie zabraknie, bo robiłam je jak szalona! Nad postem zaś popracuję, by był dokładny i szczegółowy :)
Mamuniu! Jak tam piękne!
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że masz tyle zapału i energii, aby spełniać swoje marzenia! :)
Mam rodzinę w Chicago i może w końcu ruszę się i spędzę tam wakacje, ale jeszcze nie wiadomo.
Czekam na kolejny post i zdjęcia, niektóre aż odebrały mi mowę! Ah! Naprawdę zazdroszczę.
Nakręcasz taką pozytywną energią, obserwuję:)
alenajpierwkawa.blogspot.com
pozdrawiam Podróżniczko! ♥
To prawie niemożliwe, ale na żywo jest jeszcze piękniej!
UsuńKorzystaj, to super szansa! :)
Bardzo miło mi to słyszeć, jeju! Dziękuję! xx
zazdroszczę tej podróży i życzę więcej! :)
OdpowiedzUsuńplainess[klik]
Dziękuję ślicznie! :)
UsuńJa ja tobie zazdroszczę tego wyjazdu!
OdpowiedzUsuńmaniaa-mania.blogspot.com
Jeej, mi też kiedyś marzyły się Stany i właśnie też Chicago :) Cieszę się, że miałaś możliwość polecieć. Teraz nastawiłam się na Nową Zelandię i jeśli mi się uda, to mam nadzieję, że nie przeklnę mojego pomysłu po ponad dniu spędzonym w samolocie ^^
OdpowiedzUsuńNowa Zelandia to też mój cel, ale raczej odległy. Nie sądzę, żeby szybko udało mi się go spełnić, ale marzą mi się te nieziemskie widoki!
UsuńNie ma opcji, ja sama byłam zaskoczona komfortem jaki zapewniły mi linie lotnicze podczas tego kilkugodzinnego lotu! Gdy leciałam pierwszym razem to przeżywałam katorgę, a w ubiegłym roku nawet nie poczułam jak minęło pół dnia :) Jestem pewna, że podobnie jest z liniami latającymi na Południe!
Wow, zazdroszczę :) Moim marzeniem jest pojechać za 5 lat na studia do Californii :) Jak na razie to tylko marzenia, ale kto wie może uda mi się je spełnić tak jak Tobie.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej postów!
W swoje marzenia warto wierzyć, bo im człowiek wyżej mierzy, tym więcej osiągnie! :)
UsuńZazdroszczę ci że tam byłaś. Ja nigdy nie miałam okazji pojechać do USA. Mimo iż nie przepadam za bardzo za wielkimi miastami to do Chicago bym się chętnie wybrała.
OdpowiedzUsuńhttp://take-a-pencil-and-draw-a-f1.blogspot.com/
Chicago jest o tyle fajne, że gdy już wyjedzie się na przedmieścia to tak bardzo nie czuć, że jest się w wielkim mieście :) Co innego w Nowym Jorku, tam jest wrzawa nawet przed wjazdem do miasta :P
UsuńBardzo ladne zdjecia, naprawde, i dziekuje za komentarz :)
OdpowiedzUsuńhttp://yagodamelody.blogspot.se/
Ja również! :)
UsuńOj jestem przygotowana na więcej! Kocham takie długie posty,a podróże to moja miłość odkąd pamiętam.. Kiedy zobaczyłam pierwsze zdjęcie wiedziałam już że muszę zaobserwować!;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
alqxx.blogspot.com
Bardzo mi miło to słyszeć! :) xx
UsuńZdjęcia są idealne, bardzo mi się podobają! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
Jeśli mój blog Ci się spodoba, co powiesz na wspólną obserwację?
Jeśli tak to zaobserwuj, a na końcu komentarza dopisz "Obserwuję".
Mój blog
Piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńObsereuje
http://wixafine.blogspot.com
Mnie Stany podgryzają w tyłek, chciałabym pojechać! Zastanawiałam się nawet, czy jak nie skończę średniej to nie wziąć się za au-pair program. Chociaż o au-pair myślałam bardziej w kierunku Niemiec (a w szkole się francuskiego uczę, haha!). Obserwuję, póki co, będę spełniać swój miniAmerican Dream w Polsce czytając Twojego bloga!
OdpowiedzUsuńAla xx
alicetheladybird.blogspot.com
Piękne zdjęcia, zazdroszczę podróży ;-)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę :) piękne zdjęcia :) też mi się marzy USA :)
OdpowiedzUsuń