tekst
Podejście do życia z baśni wyjęte
23:52
Ostatnio przeczytałam
w czeluści Internetu piękne słowa od Pauliny Ostrowskiej (Instagram
@mrsostrovia). Każdy z nas ma taki świat,
jaki widzą jego oczy. Trafiły do mnie, okupując moje myśli przez całą
końcówkę grudnia i cóż – nie chciałabym, by zniknęły.
Widzę świat na swój
własny sposób. Może trochę bardziej ubrany w dobro, niż to w rzeczywistości
jest. Nie każdy to rozumie i czasem zmusza mnie to do refleksji nad tym, czy
rzeczywiście świadomie wybrałam taki sposób życia, czy podświadomie wypieram
informacje o otaczającym mnie źle. Nigdy nie ośmielę się powiedzieć, że go nie
ma – nie. Nie, kiedy ulicę dalej mąż wraca pijany do domu i zamęcza swoją żonę
i dzieci pijackimi urojeniami. Nie, kiedy w Syrii codziennie giną niewinni
ludzie w imię czyichś chorych idei. Ale czy rzeczywiście muszę je widzieć
wszędzie? Czy powinno przyćmić mi radość z tego, co (bez zastosowania żadnych
reguł sprawiedliwości) zostało mi dane? Czy skupienie mojej uwagi na złu i
przeklinanie tych, którzy pozwolili swoje uległe umysły opętać nieludzką
ideologią i tych, którzy stojąc u władzy, nie potrafią tego zmienić, uczyni ten
świat lepszym? Czy jeśli się śmiertelnie obrażę na świat za to, że jest taki
zły, to się w końcu zreflektuje i zacznie działać poprawnie?
Kiedy byłam mała,
zapatrzyłam się w mojej ulubionej księgarni na grubszy ode mnie zbiór baśni i
ubłagałam ciocię, żeby kupiła mi go w prezencie. Na pięknie zilustrowanych stronnicach
tomu, które przeczytałam z mniejszym zapałem, niżbym chciała się teraz przed
Wami pochwalić, kryły się historie, które przenikały przez dziecięcą wyobraźnię
od pokoleń, by pozostawić po sobie morały, powracające do nas raz po raz, gdy
najmniej się tego spodziewamy. Pamiętam straszną opowieść braci Grimm o Rumpelstiltskin,
o zamkniętej w wierzy roszpunce, o tym jak złego Popiela myszy zjadły. Dziś
najbardziej w bajkach cenię to, że obecności zła nigdy przed nami nie ukrywały.
Po dziś dzień budują wokół niego całą historię. Zło tam zawsze było, ale obok
niego trwało silne przekonanie o tym, że nadzieja jest konieczna; że marzenia
nie mają granic i że jeśli wierzysz w coś dobrego, to w końcu to dobro zaowocuje
szczęśliwym zakończeniem.
Dziś baśnie wydają się
tylko mglistym wspomnieniem dzieciństwa, a ja zastanawiam się czemu daliśmy
dorosłości wydrzeć nam z serca to, co w nich najwspanialsze – że bez nadziei
człowiek po prostu nie funkcjonuje poprawnie; że bez celu, wiary w to, że może
być lepiej, człowiek staje się martwą kukiełką, rzucaną na wszystkie strony
świata przez okoliczności na które nie ma wpływu. Strasznie nie chciałabym
skończyć jak taka kukiełka. Ja, i mówię to z pełnym przekonaniem, chcę wierzyć
w świat, który mimo zła, ma w sobie też
całą gamę dobra. Dobra pochodzącego od ciepłych i współczujących serc ludzkich,
dobra widocznego w naturze i muzyce, dobra w cudownych zbiegach okoliczności,
które łączą ludzi na całe życie. Całego kufra wypełnionego uśmiechami, który po
prostu trzeba dostrzec i docenić jak najmocniej się da. Żeby tego dobra nie
uleciała już ani kropla więcej.
Kiedy myślę o tej
wierze w dobro, myślę sobie jak wiele idzie za tym niewypowiedzianych nadziei i
chęci zmian, które zaczynają kiełkować gdzieś w sercu pojmującym, że chce ten
świat zostawić lepszym, niż jest. Jak wiele dobra tłumi się lękiem przed złem,
pielęgnowanym przez ostatnie pokolenia. Bardzo
staramy się wszyscy przekonać siebie, że
dobrocią niewiele zdziałamy. Wierzymy, że jeśli coś ma się zmienić, to stanie
się tak tylko wtedy, gdy od tego zła się odgrodzimy – obronimy się, zbudujemy
mury i zakryjemy uszy przed kolejną falą nieszczęścia wywołanego z przewrotności
natury i ludzkiej brutalności. Pozwolimy sobie uwierzyć, że to jak żyjemy w
naszym małym świecie nie ma wpływu na świat, który należy do nas wszystkich.
Usprawiedliwimy swoją złość i oziębłość strachem i niebezpieczeństwem, zgodzimy
się na polityczne zmiany, które odgrodzą nas od potencjalnych zagrożeń i
uznamy, że jeżeli nam ciepło i wygodnie, sprawa jest zamknięta.
Czy zmieniamy świat z
obawy przed nim, czy z wiary, że wciąż istnieje w nim coś, o co warto walczyć?
Efekt naszego działania będzie diametralnie różny w zależności od motywu, którym
zdecydujemy się kierować. I choć nie mówię, że prewencja jest czymś złym, że
racjonalne działania zmierzające do zapewnienia bezpieczeństwa społeczeństwu,
ale też samemu sobie, nie mają żadnego sensu – wciąż jednak chciałabym widzieć
wyciągnięte dłonie, które są gotowe pomagać, uszy, które są gotowe słuchać, usta,
które są przygotowane do tego, by rozmawiać i oczy, które potrafią dostrzec
coś, co wciąż jest warte nadziei. Brakuje mi ich. Czy nie lepiej, zamiast
obrzucania się pustymi obelgami i zlodowaciałymi spojrzeniami, porozmawiać?
Spróbować zrozumieć, a jeśli się nie uda, zaakceptować, że się różnimy, ale
będziemy traktować siebie jak ludzi, bo jesteśmy równi a nikt Tobie, ani mi nie
dał monopolu na podejmowanie decyzji,
który z nas jest lepszy. I pomimo tych trudności, dostrzegać świat, który ma w
sobie jeszcze bardzo dużo piękna, o które warto walczyć.
Każdy z nas ma taki świat, jaki widzą jego oczy – a nasz świat
często barwi świat innych ludzi tymi samymi kolorami. Głęboko w to wierzę i może
z tego powodu warto zacząć dbać o to, jak dla nas ten świat wygląda. Zastanowić się, czy nie lepiej
pielęgnować świat miłości i dobra, zamiast nakręcać machinę nienawiści i
wzajemnych oskarżeń. Może warto stanąć na przekór i żyć trochę łagodniej? Bo
jeśli miłość i odrobina dobroci nie zdoła nas uratować, to już nie wiem co
może.
12 komentarze
ja kiedyś wspólnie z przyjaciółką sformułowałam wniosek, że każdy tworzy swoją własną rzeczywistość, koresponduje to z myślą Pauliny ;)
OdpowiedzUsuńbaśnie chyba w każdym z nas zostawiają jakieś wspomnienie, możemy albo się do niego odwoływać, albo zapomnieć :)
Bardzo się z tym zgadzam! :) Sami kreujemy swój świat :)
UsuńCałkiem niedawno przeszłam twarde zderzenie z rzeczywistością - nie zdawałam sobie sprawy, że istnieje całkiem spora grupka ludzi, która karmi się smutkiem i z niego czerpie radość. I za Chiny na dadzą się wyciągnąć z krainy marudingu, a wręcz - dostanie się od nich po głowie za szukanie rozwiązań, a nie klepanie po główce ze współczuciem, którego w swych wyimaginowanych troskach w większości...nie potrzebują.
OdpowiedzUsuńWychodzę z założenia, że żyjemy w świecie, w którym na porządku dziennym stykamy się z dobrem i złem. Tak, jak wspominałaś, dobrze, że tego zła nikt przed nami nie ukrywa. Jak pięknie, że mamy wybór, jakimi wartościami chcemy kierować we własnym życiu. Jak dobrze, że mogę codziennie podejmować walkę o to, by tworzyć lepsze jutro i stawać się lepszym człowiekiem.
Wysyłam uściski na 2017! :-)
poliptyk.pl
Och, ależ dokładnie! Też niestety mas styczność z takim upartym smutkiem wśród niektórych ludzi. Dlatego tak warto dbać o to, jak nasze własne oczy widzą rzeczywistość. Może ją trochę wszyscy razem pokolorujemy :)
UsuńBuziaki!
Przepięknie ujęłaś w słowa moje myśli. Żyjemy w takim, a nie innym świecie, trzeba wyciągnąć z niego maksymalne ilości pozytywów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Dokładnie! Brać wszystko, co się tylko da :)
UsuńŚciskam! <3
oczywiście, że warto!:)
OdpowiedzUsuń<3 <3
UsuńMyślę, że jednym z kluczy do sukcesu, to przestać oglądać wiadomości w tv i przeglądać hejterskie memy na fb:D Może się to wydawać zabawne, ale taka prawda- media bombardują nas negatywną energią, zastraszają tak, że później nawet nie jesteśmy w stanie powiedzieć sąsiadowi, żeby był ciszej, bo myślimy, że wyleci na nas z maczetą... Absurd goni absurd.
OdpowiedzUsuńSama nie oglądam wiadomości, memy mnie nie kręcą i widzę znaczną poprawę- to jedynie początek, ale zawsze coś:)
Memów nigdy nie oglądałam, wiadomości czasem - ale masz rację, trzeba w nich zachować chociaż umiar, bo pod ciężarem tych wszystkich wiadomości można się tylko załamać i płakać... A przynajmniej równoważyć je czymś radykalnie dobrym dla odmiany!
UsuńŚciskam!
Witaj. Od dłuższego czasu śledzę Cię na Ig i czytam Twój blog - jesteś naprawdę inspirującą osobą i zamieszczasz piękne fotografie. Długo myślałam o założeniu bloga, ale nie miałam pomysłu o czym pisać, a patrząc na Twoje wpisy doznałam olśnienia, że można pisać o codzienności i robić to w niezwykły sposób. Byłoby mi niezmiernie przyjemnie, gdybyś zechciała odwiedzić mój blog (jest on co prawda dopiero w fazie tworzenia) i przeczytać moje wpisy. Również studiuje prawo, ale mam wrażenie, że to nie do końca to i dlatego poświeciłam blog właśnie mojemu zmaganiu się z codzienności i walce o robienie w życiu tego, czego pragnę. Pozdrawiam Cię ciepło i życzę udanego wypoczynku w Paryżu :) tu zostawiam linka: http://zyjeicodalej.blog.pl/
OdpowiedzUsuńPiękny wpis!
OdpowiedzUsuń