tekst
Deficyt wdzięczności
14:44
Podczas mojego pobytu w Chicago dwa lata temu
po raz pierwszy miałam do czynienia z tak silnym kontrastem między biedą i
bogactwem. Jasne, nie od dziś wiadomo, że świat mierzy się z szalonymi
dysproporcjami w rozwoju ekonomicznym, ale to nie bogata północ i biedne
południe kontrastowały ze sobą, lecz człowiek z człowiekiem stał twarzą w twarz
z kimś o kompletnie odmiennym statusie społecznym.
Magnificent Mile to jedna z tych chicagowskich
ulic, które zatopiły się w konsumpcyjnych potrzebach dzisiejszego społeczeństwa.
Jeśli diabeł naprawdę ubierałby się u Prady, w końcu wylądowałby i na Mag Mile.
Przynajmniej tak sądzę. Bo na tym prostym odcinku jest wszystko i jeszcze
więcej. Szykownie ubrane panie spieszą się na lunch i na próżno szukać na ich
skroniach śladów potu, nawet jeśli na betonie można byłoby usmażyć bekon. I
żadnego zdziwienia, żadna perfekcyjnie wyskubana brew nawet nie drgnie na widok
młodego chłopaka, który w intensywnym słońcu całymi dniami przesiaduje pod
sygnalizacją świetlną. Wyminięcie tych kilkunastu następnym biedaków odbywa się już z naturalną apatią.
Najmocniej zastanawia mnie fakt, że to właśnie
Ci, którzy posiadają najmniej i rozporządzają najsilniejszymi oraz dokumentnie
uzasadnionymi argumentami na to, by porządnie sobie w końcu ponarzekać, są
tymi, którzy najbardziej cieszą się z najmniejszych rzeczy. Kontrastując – Ci,
którzy posiadają wiele, są bardziej skorzy do roszczeniowości i paplaniu o
natychmiastowej konieczności legalizacji marihuany, która urasta do problemu
rangi międzynarodowej. Dysproporcja absolutna.
Nigdy nie zapomnę entuzjazmu pana, któremu
wrzuciłam dolara do papierowego kubeczka. Cieszył się tak mocno (i tak głośno),
że jego kilkukrotne „God bless youuuu!” dźwięczało mi w uszach aż do przejścia
dla pieszych. Jakoś nawet niewygodnie poczułam się z tą jego wdzięcznością. Sama
poczułam nagłą potrzebę, żeby mu podziękować, że tak ładnie mi dziękuje. Bo ten
dolar naprawdę nie był niczym wielkim. Jestem w stanie stwierdzić, że mogłam
postarać się bardziej, jeśli naprawdę chciałam pomóc, ale jemu wystarczył
zielony świstek z podobizną Waszyngtona, żeby
wyrazić swoją wdzięczność, nawet jeśli nie mógł za to kupić nawet
obiadu. Większość z nas zaszczyciłaby dolara rozczarowanym prychnięciem, albo
może nawet nie zwróciłaby na niego uwagi.
Trochę źle wykorzystujemy posiadaną wolność, ograniczając się pragnieniem posiadania czegoś więcej. To problem w ogóle w świecie, ale w Polsce także. Kilkadziesiąt lat temu jakiś Jasiek z
Ochoty rzucił się z karabinem za ojczyznę, żeby czyjeś prawnuki mogły dzisiaj
zwiedzać odbudowaną Warszawę, a my już o tym Jaśku nawet nie za bardzo
pamiętamy, bo przecież jak już się w wolnej Polsce urodziło, to nikomu za tę
wolność nie trzeba dziękować (i w ogóle ta Warszawa taka brzydka, że nie ma co
podziwiać). O ile w ogóle wolność to nie jest już dzisiaj za mało. Bo co nam po
wolności, jeśli nie mamy wszystkiego? Bo wolność sama w sobie to taka wersja
podstawowa – niby ujdzie, ale świadomość, że można więcej człowieka dobija. A
my, jeśli już mamy przyjąć z uśmiechem i wdzięcznością, to tylko wersję
deluxe.
A gdyby tak nie ustawiać się ponad tych, którzy
cieszą się jednym dolarem i przycupnąć na chwilę u ich boku, żeby zreflektować
się odrobinę nad własnym życiem? Lubimy widzieć w sobie większy potencjał, niż
u kogoś kto klęczy z wyciągniętymi rękami, jakby to przesądzało o wartości,
którą sobą reprezentuje. Możemy umieć ratować ludzkie życia, budować
autostrady, bawić się w legislatorów i wygrywać przetargi, ale nie potrafimy
powiedzieć „dziękuję” jeśli to co otrzymamy nie dorównuje naszym wymaganiom. A
bez tej wdzięczności wszystko jest niewystarczające i jakoś gorzej się żyje.
19 komentarze
Dwa lata, a minęło jak kilka chwil...
OdpowiedzUsuńPrawda? Czas leci jak szalony :(
UsuńMądre. Wdzięczności i pokory ludziom dziś brakuje, na każdym kroku.
OdpowiedzUsuńPrzyjemny tekst :)
Bo jakże być tu wdzięcznym, gdy z każdej strony mówi się nam, że musimy mieć i umieć więcej? Trzeba mieć bardzo wyczuloną świadomość, żeby tej wdzięczności nie zagubić...
UsuńDziękuję!
Mądre. Wdzięczności i pokory ludziom dziś brakuje, na każdym kroku.
OdpowiedzUsuńPrzyjemny tekst :)
Uwielbiam to jak i CO piszesz. Zawsze do mnie trafia i odbija się we mnie pozostawiając w głowie mnóstwo pytań i stwierdzenie, że masz rację. Na Świecie brakuje wdzięczności za to, co posiadamy... Kurde, Klaudia, wielkie propsy za to, co robisz, za pisanie bloga! Dzięki! Dzięki! Dzięki! Niech Bóg Cię błogosławi. :)
OdpowiedzUsuńKochana kruszyna! Dziękuję Ci najmocniej, serduszko się uśmiecha! :) <3
UsuńTo prawda, im więcej człowiek ma, tym coraz częściej wyciąga ręce po więcej i nic, co otrzyma nie jest wystarczające. Może trochę to wolność, trochę zachłanność, a trochę nieumiejętność radzenia sobie z nadmiarem możliwości, które świat podtyka pod nos z każdej strony. Tego brakuje nam wszystkim - zatrzymania się, docenienia tego co JEST i co mamy w tej ręce. Uśmiechu i wdzięczności, że po prostu żyjemy i mamy szansę przeżyć to cudowne życie.
OdpowiedzUsuńTen nadmiar to z pewnością... bo wszystko się wydaje cudowne i konieczne, nawet jeśli nie sprawdza się u wszystkich :)
UsuńTo wszystko jest takie okrutnie dziwne... Nie mogę, nie mogę tego pojąć. Tej bezrefleksyjności. Bezduszności.
OdpowiedzUsuńDawanie może być trudne, sama ostatnio byłam świadkiem sytuacji, jak młoda dziewczyna kupiła precla żebrzącemu panu, a on odłożył go obok siebie, gdzie swoją drogą miał już dwie bułki i nawet na nią nie spojrzał. Ale...to już jego sprawa co z tym zrobi. Moze miał powód by sie tak zachować? Nie wiemy wszystkiego. A liczy się sam akt pomocy. I tego trzeba się nauczyć, nie jest łatwo wyrwać się z tych streorypów powielanych przez tak wielu, że nie warto dawać, bo to na pewno pijak, bo gdyby chciał to mogłby znaleźć jakąś pracę, że w ogóle to samo zło, bo śmie nas zaczepić i przerywać nam błogi spacer. Ale nawet jeśli nie jesteśmy jeszcze gotowi by dawać, niech ta zaczepka będzie początkiem głębszej refleksji. Nad tym, jak wyglada dzisiejsze życie - życie społeczeństwa, a także nasze własne.
Pijak, czy nie pijak - wartość ma tą samą co my, na jedzenie zasługuje tak samo, jak my. Ciężko to zrozumieć, ciężko się wystawić na możliwość odrzucenia naszej pomocy, ale to jedyna szansa na to, by udowodnić, że dobro jeszcze istnieje :)
Usuńludzie, którzy posiadają mało są skłonni cieszyć się z małych rzeczy, bo tak czy siak, niewiele w życiu mają i drobne pierdoły mogą sprawić im radość. bogacze ciągle chcą więcej i więcej, co jest słabe.
OdpowiedzUsuńtakie kontrasty widziałam głównie w Paryżu, gdzie właśnie na jednej ulicy styka się skrajne ubóstwo oraz ludzie, którzy dysponują milionami
Ale wierzę w to, że są też Ci, którzy pomimo pełnej kieszeni, potrafią patrzeć na życie z właściwej perspektywy :)
UsuńPięknie piszesz. Bardzo mądre słowa, dziękuję Ci za nie.
OdpowiedzUsuńJa Tobie dziękuję za chwilę poświęconą na ich przeczytanie :)
UsuńCzapki z głów! Bardzo mądre słowa, bardzo trafna refleksja i do tego "okraszona" świetnym stylem - cudo! :)
OdpowiedzUsuńO mamo, dziękuję Ci bardzo! :)
UsuńJakoś to tak już niestety bywa, że najwięcej dają ci, co mają najmniej. I na odwrót. Człowiek, który nie poczuł nigdy biedy nie może w ten sam chwytający za serce sposób cieszyć się tym co ma.
OdpowiedzUsuńMoże rzeczywiście coś w tym jest. Może nie odczuje tego w ten sam sposób, ale empatię można nabyć i innymi drogami. Wierzę, że nawet największy bogacz może traktować się na równi z biedakiem i zaczerpnąć od niego chociaż wizję tego, jak wielkim szczęściarzem jest :)
Usuń