ameryka
chicago
new york
niagara falls
nowy jork
podróże
stany zjednoczone
tekst
usa
Marzycielskie szaleństwa nad Niagarą
13:15
Pozwólcie, że opowiem Wam historię o spełnianiu szalonych marzeń wypisanych
przez piętnastolatkę na żółtej karteczce. Bo, tak się akurat składa, że brałam
w niej udział.
Wiecie, marzyciele potrafią czasem puścić wodzę fantazji i pozwolić jej
dryfować tak gładko po bezkresnym morzu możliwości, że efekt końcowy zaskakuje
ich samych. A kiedy zaczną planować przyszłość i te wszystkie pierdoły, które
chcą zrobić przed śmiercią… cóż, powiedzmy, że z życia szykuje się szampańska
zabawa.
Osobiście znam dziewczynkę, która wymarzyła sobie długą listę celów. Nie
mając nic w pobliżu, w przypływie chwili spisała je na żółtej, kartonowej
karteczce. Wciąż nosiła ją przy sobie, w specjalnej przegródce w portfelu.
Najbardziej przyziemne pozycje spełniła dosyć szybko, wykreślając je z listy
czerwonym mazakiem. Gorzej szło z tymi bardziej ambitnymi, szczególnie gdy z
wiekiem zaczęła dostrzegać, że nic nie przychodzi w życiu tak łatwo, jak to
sobie wyobrażała. Ale przyrzekła sobie, że ta jedna, jedyna rzecz to coś, co
wypełni od początku do końca. Więc skoczyła z bungee, nauczyła się gotować,
odwiedziła Nowy Jork i… zatrzymała się na tym jednym, szalenie pokręconym
pomyśle, który sprawiał, że sama łapała się za głowę. Rozmazany atrament na
kartoniku wciąż głosił tę samą obietnicę – przejście mostem nad Niagarą z USA
do Kanady.
No dobrze. Zrozumiem Nowy Jork, ale żeby tłuc się z Chicago samochodem pod
samą Niagarę w największe upały, bez noclegu i informacji, czy w ogóle może
wejść na terytorium innego kraju i wrócić bez problemu na terytorium Stanów
(uwierzcie mi, istnieją jeszcze na tym świecie ludzie, którzy pamiętają o
szczegółach, ale w przypływie emocji zapominają o rzeczach absolutnie
najważniejszych)? Co to w ogóle był za pomysł?
„Nie ma mowy, nie wywiniesz się. Musisz to zrobić”, powtarzała sobie wciąż,
choć dosyć sceptycznie podchodziła do tego pomysłu. No bo jak to tak,
kompletnie bez przygotowania, tak spontanicznie ruszyć do Kanady, zgodnie z
nastoletnią zachcianką? „Trudno, jedziesz”, skwitował stanowczy głos w głowie.
I prosto z Nowego Jorku pojechała nad Niagarę.
„Od miesiąca wszystkie miejsca w hotelach są zarezerwowane. Ani jednego
wolnego miejsca w najbliższej okolicy” oznajmił życzliwy policjant, który o
drugiej w nocy zaoferował pomoc w znalezieniu noclegu, kiedy zobaczył tkwiący
na pustym parkingu samochód, a w nim one – przeczesujące GPS w poszukiwaniu
telefonów do wszystkich okolicznych hotelów. „Świetny początek”, przemknęło
przez jej głowę. Po oddaleniu się kilkudziesięciu mil znalazł się wolny pokój,
wątłej jakości, ale usnęłaby nawet w bunkrze.
Rano wstały obolałe, zmęczone, przygniecione kolejną falą amerykańskiego
upału. Poczłapały jednak do samochodu i pomknęły autostradą w kierunku
wodospadów. I dobrze, że to zrobiły, bo widoki były piękne. Tylko zmęczenie po
całym tripie po wschodnim wybrzeżu dawało się we znaki i trochę osłabł jej
zapał. Prawie zrezygnowała, tłumacząc się przed samą sobą, że to trochę
nierozsądne, przejść do drugiego kraju
bez informacji, czy w ogóle będzie mogła wrócić. Na szczęście miała przy sobie
swoją drugą, podróżniczą połówkę. „No chyba żartujesz, to Twoje marzenie!
Przejdziesz tym mostem i koniec kropka”, uparła się jej kuzynka. Tu już nic nie
miała do gadania. Kubeł zimnej wody – trzeba to zrobić i już, bez gadania!
Chęci były, gorzej z informacjami. Amerykanie o jednym chyba nie pomyśleli –
przejście i owszem, zrobili, ale przy nim żywego ducha. Żadnego punktu
informacji, w którym mogłyby się czegokolwiek dowiedzieć. Ryzykować nie chciały.
Podróżowanie i dobra zabawa swoją drogą, ale bezpieczeństwo i rozsądek sytuują
się na pierwszym miejscu. Determinacja jednakże wzmogła kreatywność. Przebiły
się gdzieś na około, tam gdzie nie powinno ich być, tak by dotrzeć do punktu, w
którym można było przejechać przez granicę autem. Zaczepiły ochroniarza, ochroniarz zaczepił
kobietę pracującą na przejściu granicznym, tamta zaś dała im zielone światło.
Och, jakaż radość! Do przejścia już prawie biegły.
Ta dziewczyna od żółtej karteczki chyba w życiu tak szeroko się nie
uśmiechała. Mogę przysiąc, bo cóż, to ja jestem posiadaczką tej dziwacznej
listy. Uczucia spełnienia tak szalonego marzenia nie da się opisać. Stojąc na
samym środku mostu, zawieszona nad Niagarą, jedną stopą w Stanach, drugą już w
Kanadzie, dosłownie będąc w dwóch miejscach jednocześnie, moje serce było
niewyobrażalnie pełne radości. „Dziecino, czy Ty czujesz to powietrze? To
kanadyjskie powietrze!”, świszczało mi w głowie. I do dziś świszczy. I do dziś bije
serducho.
Wiecie, myślałam, że to marzenie będzie jednym z tych, które spełnię
najpóźniej. Życie jest absolutnie nieprzewidywalne. I kiedy najbardziej w nie
wątpiłam, wtedy właśnie się spełniło. Więc uszy do góry, marzyciele. Wszystko
jest możliwe :)
A ja wciąż mam tę
żółtą karteczkę.
I wychodzi na to,
że wciąż muszę zrobić sobie tatuaż. Och, kurcze blade!
26 komentarze
JAK PIĘKNIE! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zapraszam do siebie i do obserwacji : )
xaaleksandra.blogspot.com
Mówi się, że ten kto nie ryzykuje, ten nie żyje. A życie bez marzeń nigdy nie miałoby tylu kolorów.
OdpowiedzUsuńMuszę się przyznać, że strasznie zainspirowałaś mnie całą wyprawą do Stanów, rzeczami, które tu piszesz. Na tyle, że zdecydowałam się na rzecz, która jeszcze dwa lata temu napawała mnie strachem i powiedziałam wtedy 'nie'. Ja też, już za miesiąc, przeżyję swój American dream. Mam nadzieję, że wyniosę z tego również masę pozytywnych wspomnień jak Ty.
Pozdrawiam gorąco :*
Powiem szczerze, że potwornie wzruszył mnie ten komentarz. Tak się cieszę, że zmotywowałam Cię do podróży! Trzymam bardzo mocno kciuki za wspaniałą przygodę!
UsuńJeej. Niesamowita historia, bardzo się cieszę, że Ci się udało! Ja nie muszę koniecznie przechodzić przez ten most, ale chciałabym kiedyś pojechać do Kanady, najbardziej chciałabym zobaczyć północ kraju i przyrodę.
OdpowiedzUsuńJa również bardzo chcę Kanadę odwiedzić jeszcze raz, tym razem na dłuższą chwilę :)
UsuńO Boże, świetny miałaś pomysł z tą żółtą karteczką! To musi być niesamowite- patrzeć na coś takiego z perspektywy czasu, wiedząc że jest się już zupełnie inną osobą niż przed kilkoma laty, a jednak wciąż chcąc spełnić nastoletnie marzenia. A sam pomysł na spacer nad Niagarą był naprawdę świetny, pomijając już nawet wspaniałe widoki, ale rzeczywiście byłaś w DWÓCH miejscach jednocześnie! I bardzo przyjemnie czytało się w ten sposób napisany post :)
OdpowiedzUsuńOstatnio gdy ją przeglądałam po dłuższym czasie, zapominając trochę jej treści, aż się zdziwiłam! Czasem mam prześmieszne pomysły, haha.
UsuńBardzo Ci dziękuję, cieszę się, że post przypadł Ci do gustu :) <3
Ale pięknie to napisałaś!
OdpowiedzUsuńMarzenia są zawsze do spełnienia i trzeba je mieć, bez nich życie nie ma sensu, a dzięki nim te nasze życie jest nieprzewidywalne :))
Dziękuję! :)
UsuńDobrze ujęte :)
What a story! Coś niesamowitego...a najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, ze zdarzyło się naprawdę. I to nie przypadkiem, ale dzięki Twoim działaniom. Jesteś wspaniała, wiesz? Bo dzielisz się z nami swoim doświadczeniem, przy czym niezwykle motywujesz. Pokazujesz, że się da. Jasne, że się da.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci!
Nawet nie wiesz jak się wzruszyłam! To ja dziękuję... za bycie tu ze mną! :) <3
UsuńWow świetnie napisane !!! Ciesze się że udało ci się spełnić jedno z marzeń :) teraz pora na kolejne
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńWzruszyłam się gdy przeczytałam końcówkę wpisu. Życzę Ci, żeby spełniły się wszystkie marzenia z żółtej karteczki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serducha! :)
UsuńTrzeba Ci przyznać, że uparciuch z Ciebie :) i bardzo dobrze! Pewno żałowałabyś jakbyś nie spróbowała :).. Piękna historia.
OdpowiedzUsuńTo co - kiedy ten tatuaż? :D
Troszkę tak :P
UsuńHaha, sama nie wiem! Muszę się w końcu przemóc :D
wow. aż mi dech zaparło!
OdpowiedzUsuńChciałabym mieć choć troszkę Twojej determinacji ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne historia, mnie osobiście dała kopa w charakter, nad którym muszę popracować, może i ja będąc teraz nastolatką zrobię taką karteczkę? ;)
Świetne widoki! ;3
Kinga Dobrowolska–blog.
Pozdrawiam gorąco ♡
Polecam, to świetna rzecz! :)
Usuńświetnie się czyta twoje wpisy :)
OdpowiedzUsuńzajrzysz na fb do skrzynki odbiorczej do folderu `inne`? Zostawiłam tam wiadomość :)
pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję! :)
UsuńZajrzałam, odpisałam :)
piękna historia, pięknie opisane... marzenia można spełniać, wszystko jest możliwe, a wiara i działanie są najważniejsze :) oczywiście nie może zabraknąć zdrowia i zdrowego rozsądku - idealny przepis na to by być szczęśliwym człowiekiem :)
OdpowiedzUsuńcudowne zdjęcia, zapiera dech w piersiach, ale wierzę, że samo przejście i odczuwanie tego, ten widok to coś o niebo lepszego od samego przeglądania zdjęć :)
pozdrawiam!
Och, to było... po prostu niesamowite :)
UsuńDziękuję!
Siedzę i ryczę...ach, życie trwaj, jesteś piękne �� Wzruszyłam się do łez czytając te piękną opowieść. Uparcie wierzę, że i moje marzenia się spełnią. Pozdrawiam serdecznie, uwielbiam Cię czytać.
OdpowiedzUsuńOch, dziękuję Ci z całego serca za tak szczery komentarz :) Trzymam za Ciebie kciuki i głęboko wierzę, że już niedługo na Ciebie nadejdzie pora! :)
Usuń