Cascais

Za oknem jesień już upomina się o uwagę, co tylko usilniej sprawia, że powracam myślami do mojej wakacyjnej podróży. Tylko zdjęcia gorą...


Za oknem jesień już upomina się o uwagę, co tylko usilniej sprawia, że powracam myślami do mojej wakacyjnej podróży. Tylko zdjęcia gorących plaż i dobrze mi znanych portugalskich zakątków chronią mnie przed szokiem termicznym, którego obawiam się od kilku dobrych dni. Mam nadzieję, że równie podekscytowani jak ja, zanurzycie się wspólnie ze mną w czeluści wakacyjnych wspomnień :)
Jeszcze kilka miesięcy temu nie pomyślałabym, że kraniec Europy stanie się miejscem, w którym zostawię cząstkę mojego podróżniczego serca. To, jak dalece odległa była mi myśl o podróży w to miejsce i spontaniczność, z jaką ta wyprawa się odbyła, sprawiły, że Portugalia całkowicie mnie pochłonęła.
Pierwszym punktem naszej podróży, jak już we wcześniejszym poście wspominałam, było Cascais. Nieco oddalone od głównego miasta tego zapomnianego kraju Europy, Cascais jest dziś popularnym portem, choć wyjątkowym – bo wciąż, mimo swej turystycznej atrakcyjności, spokojnym i urokliwym miejscem.
Muszę przyznać, że przed odwiedzanymi przeze mnie miejscami zawsze stoi nie lada wyzwanie. Jestem dosyć sceptycznie nastawiona do nadmorskich kurortów, do których każdego roku zjeżdża się masa zagranicznych turystów, którzy nie wychylają nosa spoza obszaru hotelowego. Ja po prostu, i przyznam to szczerze, nie rozumiem takiego „podróżowania”. Męczę się wśród „zwyczajnych turystów”, a ku mojemu zdziwieniu, w Portugalii takich nie spotkałam. I to już od samego początku skradło moje serce.
Gdybym miała opisać ten kraj jednym słowem, powiedziałabym, że jest naturalny. W Portugalii nic nie jest „na pokaz”, a przynajmniej ja z niczym takim się nie spotkałam. Portugalczycy żyją gdzieś ponad turystycznym zainteresowaniem, wciąż wieszając  przed oknami skarpety i bieliznę na białych sznureczkach; wciąż popijają swoją popołudniową kawę; wciąż się uśmiechają (czasem pomimo braków w uzębieniu, kompletnie beztrosko); wciąż mają ten nostalgiczny, portugalski błysk w oku, kiedy uliczny artysta wypełnia okolicę dźwiękami fado. I w końcu, muszę to przyznać, kraniec naszego kontynentu jest po prostu inny. Portugalia nie próbuje na siłę dostosować się do europejskich realiów; w dynamicznie zmieniającym się świecie wciąż jest sobą – miejscem ze starą duszą. I niech tak zostanie.
A kiedyś już wszyscy zdaliśmy sobie sprawę z mojej nieudolności w trzymaniu się jednego tematu, powróćmy myślami do Cascais. Tego słonecznego, przytulnego i absolutnie magicznego podlizbońskiego miasta. Naprawdę warto zwiedzić je powolnym spacerkiem. Jest stosunkowo małe, więc ciężko się w nim zgubić. A nawet jeśli przydarzyłoby się nam coś podobnego, tuzin Portugalczyków od razu pospieszyłby nam z pomocą.
Pozwólcie, że pominę typowo przewodnikowe punkty miasta i skupię się na tym, co urzekło mnie najbardziej. Moi kochani, Cascais to po prostu miejsce-pocztówka, poczynając od zapierających dech w piersi nadoceanicznych zachodów słońca, a kończąc na malowniczych elewacjach budynków. Warto zaglądać w każdy zaułek, bo za każdym rogiem czai się coś zaskakująco kreatywnego.  Chyba nie ubiorę tego w słowa. Pozostaje mi więc dowód niepodważalny – zdjęcia wszystkiego, co udało mi się uchwycić :)
















Miałam przyjemność poznać podczas tej podróży cudowną Portugalkę, która uraczyła nas swoją życzliwością i poleciła kilka ulubionych miejsc, które w Cascais odwiedza od wielu lat. Jakże szczęśliwa byłam, gdy niemal wszystkie z nich powiązane były z jedzeniem!
I tak, niemal tuż po przyjeździe udaliśmy się na nasz pierwszy, portugalski targ, który poleciła nam Teresa. Szczerze, spodobał mi się nawet bardziej od tego lizbońskiego. Mienił się w energicznych kolorach i tonął w zapachach, zagłuszając każdą moją myśl gwarem portugalskich rozmów, które z zaciętością prowadził każdy mieszkaniec. Przepadłam, kompletnie pochłonęły mnie te wspaniałości. Tak silnie, że nawet wizja wracania do mieszkania z kilogramami owoców mnie nie przeraziła. I dobrze, bo tych smaków nie zapomnę do końca życia. Słodycz mango i melona wciąż śni mi się po nocach.








Będąc w Portugalii po prostu nie można nie ulec lokalnym słodkościom i słynnej portugalskiej kawie. W Cascais moją ulubioną kawiarnią (z całą odpowiedzialnością używam słowa „ulubiona”; bywałam tam niemal codziennie) jest Bijou na Rua do Regimento Dezanove. Mają tam przeróżne kombinacje tradycyjnych pastéis de nata i cudowne cappuccino. Dodatkowo można załapać się na koncerty ulicznych artystów, którzy zapewniają niepowtarzalny w innym miejscu klimat :)








Czym jednak byłyby wakacje bez porcji orzeźwiających lodów? Z Cacsais po prostu nie można wyjechać, nie spróbowawszy smakołyków z Casa Santini. Sprzedają tutaj 100% naturalne, absolutnie najlepsze lody na świecie. Skosztujecie chociażby kulki o smaku mango lub cynamonu i przepadniecie. Obiecuję.


A gdy miasto już Was znudzi (w co szczerzę wątpię, ale zawsze dobrze jest mieć plan awaryjny), wystarczy krótki spacer wybrzeżem na zachód, żeby trafić na filmowe widoki. Bezkresny Ocean Atlantycki, od którego tafli odbija się zachodzące słońce i silne fale rozbijające się o dzikie skały – kadr idealny :)



 I człowiek czuje, że żyje.


Kochani, dziękuję za tyle cierpliwości odnośnie postów, za wszystkie maile i za wszystkie komentarze (zarówno tutaj, jak i na Instagramie). Codziennie sprawiacie, że uśmiecham się od ucha do ucha :)
Wszystkim tym, którzy już wrócili do szkoły, życzę owocnego roku szkolnego! Dacie radę!
Zapraszam Was również na mojego Instagrama (@dziennik_miedzymiastowy), jak i Snapchata, na którym często dodaję swoje przemyślenia i mam możliwość porozmawiania z Wami „twarzą w twarz” :) (Na Snapchacie znajdziecie mnie pod nazwą cityxjournal)
Ślę Wam całusy i szukam inspiracji do pisania następnych postów! :)

xxx

You Might Also Like

32 komentarze

  1. Dziękuję za tę cudowną podróż, w którą mnie przed chwilą zabrałaś. Czuję zapach, smak i koloryt...Opowiadasz malarsko, wiesz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja zawsze rozpływam się przez Twoje komentarze... wielkie DZIĘKUJĘ! :)

      Usuń
  2. Portugalia jest jedynym miastem na świecie, w którym po 1 dniu stwierdziłam, że mogłabym tu zostać całe życie. Nie dla mnie wielkomiejskie zgiełki, to co doceniam najbardziej - to naturalność i spokój panujące w danym miejscu. Mam wrażenie, że w tej podróży towarzyszyły Ci podobne uczucia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ku mojemu ostatniemu zdziwieniu odnajduję się w pełni zarówno w wielkomiejskim zgiełku, jak i nadoceanicznej ciszy i melancholii. Ale rzeczywiście, spojrzenie na Portugalię mamy to samo - co się chwali, to tylko kolejne potwierdzenie dla cudowności tego miejsca! :)

      Usuń
  3. piękna fotorelacja, cudowne zdjęcia, niesamowite miejsca :) piszesz z taką lekkością, że z przyjemnością czyta się Twoje słowa, nic dodać, nic ująć - lepiej jak Ty bym tego nie ujęła :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, Kochana, jak Ty to opowiadasz...Czytam, czytam i serce mi się rwie do tamtego miejsca, chociaż nigdy wcześniej o Portugalii nie myślałam, podobnie jak Ty.Te stragany, kolory, ocean, atmosfera, którą opisujesz, kawa, uliczki, ludzie...Jej. Coś niesamowitego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie uśmiecham się od ucha do ucha :) Dziękuję! <3

      Usuń
  5. O jejciu, "miasto-pocztówka" jest chyba rzeczywiście najbardziej trafnym określeniem dla tego miasteczka! No po prostu kolorystyczny obłęd, kraina tęczy! Trochę mi to przypomina chorwacki Sibenik- tam też mnóstwo jest klimatycznych, starych kamieniczek, prześcieradeł na sznurkach przewieszanych nad ulicą i wspaniałych widoków na niesamowicie niebieskie morze. Natomiast w Cascais najbardziej urzekły mnie chyba zdjęcia targu i kwiaciarni- niemalże poczułam zapach tego wszystkiego! Musisz pisać częściej, bo naprawdę świetnie Ci to wychodzi :) Natomiast po przeczytaniu Twojego ostatniego posta o realizowaniu się w życiu coś mnie po prostu zatkało; po raz pierwszy od dość dawna nie wiedziałam nawet, co powiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chorwacja też zawsze robi na mnie wielkie wrażenie, najmilej wspominam Korculę :)
      Postaram się pisać częściej, naprawdę mam to w planach... tylko czasem jakoś tak brak mi motywacji. Ale popracuję nad tym, dziękuję :)
      Mam nadzieję, że zatkało w pozytywny sposób :)

      Usuń
    2. W zdecydowanie pozytywny sposób :)

      Usuń
  6. Przesadzasz mooocno, ale bardzo dziękuję:)

    Pięknie tu u Ciebie i inspirująco, czuć dobrą energię.
    Chociaż moje serce tkwi na północy, Portugalia również przypadła mi do gustu. Szkoda, że nie mogę się teraz teleportować do tej lodziarni:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)
      Sama z chęcią bym się teleportowała, wciąż chodzą mi po głowie :)

      Usuń
  7. Piękne zdjęcia! Generalnie muszę powiedzieć, że bardzo lubię czytać Twojego bloga i śledzić instagrama! Przy okazji, mogłabyś powiedzieć w jaki sposób robisz te kwadraty na insta? :)
    Czekam na więcej wpisów! szczególnie tych podróżniczych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakże miło mi to słyszeć! :) Używam do tego programu Squaready :)

      Usuń
  8. Czytam i czytam i chcę więcej. Zrobiłaś naprawdę cudowne zdjęcia, tak sobie myślę, że świetnie oddają Twoją osobowość - kolorowe i energetyczne :) Każde z kolei nadaje się na pocztówkę. Chociaż sama nie obrabiam w ten sposób zdjęć, to u Ciebie bardzo mi się podobają :)

    A co do postu - cudowna opowieść, z zeszłym roku byłam w Porto i bardzo, bardzo podobało mi się w Portugalii. Porównując z Hiszpanią, którą też miałam okazję odwiedzić, to Portugalia wygrywa :) Też zauroczył mnie klimat, uliczki, jedzenie... Patrząc na zdjęcia z targu faktycznie aż czuje się świeżość i zapachy :) Jednak najbardziej podoba mi się ta ciasna, niewysoka zabudowa przy wybrukowanych uliczkach i nieśmiertelne pranie, o którym piszesz. To naprawdę robi wrażenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję :) Wiesz, tak mi się wydaje, że zdjęcia dużo mówią o autorze - cudownie słyszeć, że Ty tak mnie przez nie widzisz :)
      Ja niestety Porto musiałam ominąć, ale jestem pewna, że tam wrócę! Słyszałam wiele dobrego :) U mnie Portugalia również wygrywa. Hiszpania jest dla mnie zbyt "turystyczna", choć są miejsca, które zapierają dech w piersi - np. Wyspy Kanaryjskie :)

      Usuń
  9. kurcze... już miałam plan na podróż w przyszłym roku (Iran, Azerbejdżan, tamte rejony) a tu jeden post sprawił, że mam ochotę pojechać w zupełnie innym kierunku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja od pewnego czasu marzę sobie o Baku, podobno zachwycające! :) Miło mi to słyszeć, Portugalię na wakacyjne podróże mogę polecać z czystym sumieniem :)

      Usuń
  10. Kurcze, za oknem taka lipna pogoda a Ty nam tu Lato wspominasz ;) Właśnie natrafiłam na Twojego bloga i chyba widzę, że muszę dużo nadrobić !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba wracać do dobrych wspomnień i się nimi dzielić! :)
      W takim razie witam u mnie! :)

      Usuń
  11. CUDOWNE ZDJECIA *O*

    Nie potrafię przestać :'c
    Podasz mi swojego e-maila?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)
      dziennikmiedzymiastowy@gmail.com :)

      Usuń
  12. I tak paczę na te zdjęcia i łezka mi spływa jak patrzę na pogodę za oknem .Pięknie opisane, piękne zdjęcia... aż można się w myślach tam przenieść :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze mam nadzieję, że pogoda trochę nas porozpieszcza i u nas! :)
      Dziękuję! :)

      Usuń
  13. Ależ to musi być wspaniałe, urokliwe miejsce! ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Byłam w Lizbonie już dobrych parę lat temu i miałam to szczęście, że odwiedzałam tam znajomych, którzy tam dorastali i znali bardzo ciekawe zakątki miasta, niekoniecznie te turystyczne. Zabrali też nas do Cascais i przepadłam. Najpierw zażyliśmy kąpieli słonecznej na urokliwej plaży, a potem spacerowaliśmy beztrosko. To miejsce, w którym widać tę latarnię morską skradło moje serce.
    Dzięki Tobie przeniosłam się choć na chwilę w czasie - dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo fajny blog :)
    Zostanę na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń

Flickr Images