tekst
Kilka słów o kobiecości
18:39
Pamiętam to podekscytowanie, kiedy kilka lat
temu dostawałam życzenia z okazji Dnia Kobiet. Kilkunastoletnia Klaudia była
tak oczarowana bombonierkami i czerwonymi różami, że na śmierć obrażała się,
gdy ktoś od tamtej pory śmiał nazwać ją dziewczynką. To zabawne jak myślałam
wówczas, że tak skrupulatnie rozpracowałam całą tę złożoną kobiecość i
wszystko, czym ona jest. Dziś nie boję się przyznać, że ja moją dopiero
odkrywam.
Dawniej bycie kobietą jawiło mi się jako linia
mety dla każdej dziewczyny; gruba kreska między dzieciństwem a dorosłością,
która wraz z upływem lat przesuwała się dla mnie coraz dalej, jakbym odwlekała
ją w nieskończoność. Dopiero po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że pełnię
kobiecości można pojąć dopiero przeżywszy spory kawał życia. Żeby więc nie
znudzić się żmudnym oczekiwaniem, zaczęłam tę swoją kobiecość definiować.
Bardzo lubię różnorodność kobiet, która pozwala
każdej z nas stworzyć mieszankę niepowtarzalną i godną zainteresowania. Gdzieś
w sobie mam przekonanie, że płeć piękna jest trochę jak gliniane naczynie,
którego kształt był precyzyjnie i z niemal lekarską dokładnością zaprojektowany
przez posiadaczkę. Kobieta może stać się w swoim życiu wszystkim tym, czym pragnie zostać. Naprawdę nie wierzę w
ograniczenia. Szczególnie w dzisiejszym wieku to postulat dość przereklamowany.
Dlatego mocno bronię myśli o tym, że
każda z nas ponosi indywidualną odpowiedzialność za to, jak swoją kobiecością
rozporządziła za życia.
Zawsze czułam gdzieś w sobie ukłucie zazdrości
względem poprzednich stuleci. Od zawsze byłam oczarowana charyzmą Audrey
Hepburn, a czarno-biały portret Marilyn Monroe do dziś wisi w mojej sypialni.
Ten niepowtarzalny wdzięk i gracja, które biły od kobiecych postaci kina lat
50. i 60. ubiegłego wieku, dawały mi odczuć, że jakaś wspaniała era kobiecości
bezpowrotnie przeminęła. Dużo nad tym tragizmem straciłam nerwów. Dopiero kiedy
w końcu sama postanowiłam zastanowić się nad tym, co robię ze swoją własną
osobowością, zobaczyłam jak wspaniałe zadanie mam przed sobą – przecież to ja sama
kształtuję w sobie dorosłą kobietę!
Rzecz w tym, że żadna „era dobrej kobiecości”
nigdy nie przeminęła. Zawsze były zołzy i przesadnie miłe buzie, upadłe kobiety
i uosobienia cnót, kobiety dobre i kobiety złe.
Jedyne co uległo zmianie to tolerancja społeczeństwa na seksualność
kobiet i to, jak swój seksapil reprezentantki płci pięknej przedstawiają. Tylko
i aż, rzec by można, bo rzeczywiście na tej płaszczyźnie zaszły zmiany
diametralne. Reszta tego, co się na każdą kobietę składa, jest w naszych
sercach i umysłach.
Kobiecość jest definiowana przez każdą
właścicielkę indywidualnie i odrębnie od kobiecości drugiej z nas. To
integracja naszej mentalności, pragnień i wyobrażeń o poprawnych kanonach
zachowania się w społeczeństwie. To suma naszych kulturalnych przyzwyczajeń i wpływ
autorytetów. Tej naszej babskości po prostu nie da się w żadnym wypadku zgeneralizować. Istnieje tyle jej różnorodnych określeń, ile
kobiet na świecie.
Najlepszą rzeczą, jaką możemy dla siebie w tym
dniu zrobić, jest zastanowienie się nad tym, co my chcemy rozumieć pod tym
pojęciem. Nie tylko odrzucić reżim współczesnych wzorców, ale także (i przede
wszystkim) znaleźć w sobie odwagę, by odpowiedzialnie ukształtować w sobie
dorosłą kobietę. Każdą filmową postać ktoś kiedyś wykreował. Nie pozwólmy, by
nas kreował ktokolwiek inny, poza nami samymi.
Z dedykacją dla każdej z moich pięknych czytelniczek! :)
9 komentarze
Lepiej nie mogłaś tego ująć! I tak treściwie to wszystko opisałaś, że chyba nie mogę już nic dodać. Może tylko tyle, że owszem, owa "era dobrej kobiecości" nie minęła, wciąż trwa, ale w obecnych czasach dużo ciężej jest się w nią "wpisać". Bo tak wiele z nas wciąż żyje pod presją, otóż to, wykreowanych przez media i bezrefleksyjną, zmagdonldyzowaną społeczność i ciężko im się spod niej uwolnić.
OdpowiedzUsuńJuż po dniu kobiet, ale życzę Tobie i każdej kobiecie, która tylko dobrnie do końca tego komentarza ogrom siły do walki z tymi demonami :)
I w konsekwencji biegniemy za niedoścignionym wzorem, który wcale nie jest wyjątkowy... A każda z nas przecież tego chce! :)
UsuńKobiecość to nie jest przekroczenie granicy dzieciństwa i hop :) Chociaż też tak kiedyś myślałam, teraz już wiem, że trzeba w pełni dojrzeć żeby poznać siebie w roli kobiety i przede wszystkim się odnaleźć w tej roli. Mamy na to dużo czasu! Najlepsze jest to, że każda z nas jest inna! Rozgadana, cicha, wybuchowa, nieśmiała, z temperamentem, kłótliwa, rozchełstana, ale kobieca :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! :)
UsuńTwoje wpisy powinny ukazywać się gdzieś drukiem!:)
OdpowiedzUsuńJa się pod to podpisuję! ;)
UsuńOch, dziewczyny! Dziękuję Wam!
UsuńPrzepięknie opisane
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, dziękuję :)
Usuń