Nie ma miejsca na błędy?

Marzec był, w dużej mierze, czasem spędzonym w zawieszeniu, nad kubkiem gorącej kawy. Bardzo się cieszę, że udało mi się osiągnąć ten st...


Marzec był, w dużej mierze, czasem spędzonym w zawieszeniu, nad kubkiem gorącej kawy. Bardzo się cieszę, że udało mi się osiągnąć ten stan refleksyjności, który pozwolił mi przeprowadzić drobne porządki we własnej głowie i znów skupić się na aspektach życia dla mnie najważniejszych. Wciąż utwierdzam się w przekonaniu, że dobre życie – takie, które by nam i innym niosło dobro, motywowane szczerze życzliwymi intencjami - to ciągła praca nad sobą.
Nieustannie staram się zmieniać na lepsze. Wciąż jednak konfrontuję się z lękami, z którymi od lat siedzę w jednej ławce. Czasami czuję, że już się do nich zdystansowałam. Innym razem wiem, że znów ciągną mnie za rękę w stronę zwątpień i jakiegoś nieustępliwego zmartwienia, które stara się przekonać mnie, że nie dam sobie rady.  To niewygodna przypadłość. Zdajesz sobie sprawę z własnych możliwości, ale boisz się tego, co przyniosą zmiany, choć bardzo chcesz, by nastąpiły. Czasem sam siebie wykluczasz z szansy bycia tym, kim chciałbyś być. Po prostu ze strachu.
Ostatnio te zwątpienia stały się uciążliwe.  Podzieliłam się więc swoją frustracją z osobą, która moje wewnętrzne rozterki bardzo dobrze rozumie. Zostałam zapytana o to, czy w ogóle pozwalam sobie na błędy. Nie odpowiedziałam. Uznałam, że to pytanie retoryczne. Oczywiście, że sobie nie pozwalam.
 Zaczęłam się zastanawiać – jak wyglądałaby moja rzeczywistość, gdyby zamiast wymagać od siebie perfekcyjności, wymagałabym od siebie po prostu całkowitego zaangażowania? Jeśli zakładałabym, że coś może nie pójść po mojej myśli i nawet jeśli tak właśnie się stanie – świat dalej będzie się kręcił wokół własnej osi, a ja dostanę szansę, by spróbować jeszcze raz? Bo przecież czasem rzeczy, które wydają się dla nas odpowiednie, nie przychodzą do nas od razu. Nie zawsze jesteśmy gotowi je przyjąć, nie zawsze wystarczająco dużo wiemy lub potrafimy. Czasem nie przychodzą w ogóle, okazując się jedynie czymś pozornie dla nas odpowiednim.
Czasem nasz własny wybór potrafi zaprowadzić nas w miejsce niesatysfakcjonujące. Błąd, natomiast,  może stać się źródłem wieloletniego rozżalenia, ale może też popchnąć nas w miejsce, w którego kierunku sami nigdy byśmy nie ruszyli, okazując się najlepszym, nawet nie przewidzianym przez nas  rozwiązaniem. Nie ma możliwości, żebyśmy zaplanowali konsekwencje każdego z naszych działań. Czasem to ryzyko prowadzi we właściwą stronę.
 Błędów nigdy nie umiałam zaakceptować i czuję, że po tych wszystkich zmianach, które w trudach udało mi się wprowadzić do swojego życia, pedantyczne planowanie każdego działania mnie dusi. Chcę być odpowiedzialna, ale równie ważne jest dla mnie, by ofiarować sobie przyzwolenie na prośbę o pomoc, gdyby zmiany i ewentualne potknięcia zaczynały mnie przytłaczać; dać sobie szansę ewoluować także w tych mniej spodziewanych momentach.
Lęki, o których głośno się mówi, tracą na sile i w konfrontacji z rzeczywistością ciężej im wysuwać irracjonalne argumenty. Nie sądzę jednak, by całkowicie zniknęły. Każdy jakieś ma. W mniejszym, czy większym stopniu – coś zawsze będzie nas przerażać. Może grunt to nauczyć się z  nimi pracować? Wyciągnąć z nich coś dobrego. Być sprawnym pomimo ograniczających nas lęków, pokazując innym, że można działać w towarzystwie strachu – i to działać dobrze, sobie samemu na korzyść.
Ja bym chciała tak po postu żyć dobrze. Mieć w sobie dużo miłości i zaangażowania w to, by każdemu żyło się przyjemnie, włącznie ze mną. Gorzej w praktyce rozgraniczyć te starania, by nie zapomnieć o sobie , troszcząc się o innych i w drugą stronę. Czasem zdanie sobie sprawy z tego, że stoimy na równi z innymi, to najcięższe zadanie do wykonania – bo jeśli akceptujemy słabości innych, to znaczy, że my również takie posiadamy i zasługujemy na to, by ktoś te słabości respektował i się nimi zaopiekował.
Dobroć zdatna do rozdzielenia innym, chyba zaczyna się w momencie, w którym zdajesz sobie sprawę, że sam sobie wystarczasz taki, jaki jesteś. Ze wszystkimi mądrymi i nierozsądnymi decyzjami. Ze wszystkimi małymi szaleństwami i pokonanymi lękami. Kiedy przestajesz w końcu nieustannie zajmować się sobą, bo ze sobą jesteś zgodny. A widząc innych, po prostu chcesz wskazać palcem w odpowiednią stronę i powiedzieć – „O, to tam! Tam jest dużo szczęścia. Wiem, że się boisz, ale chodź, zaprowadzę Cię!”.  


Ten post rodził się w największych bólach, ale obiecałam sobie większą systematyczność i post w okresie świątecznym, więc... oto jest. Uosobienie (utekstowienie?) mojego lęku, który czasem podpowiada mi, że powinnam się od pisania trzymać z daleka. Nie każdy tekst musi być bestsellerem, więc pozwalam sobie na drobny chaos w myśl zasady, że szczerość liczy się najbardziej (tak, właśnie ją wymyśliłam). Idę za własną radą – czasem na możliwość popełniania błędów też trzeba sobie pozwolić! :)

Spokojnych Świąt Wielkiej Nocy, kochani!   

You Might Also Like

18 komentarze

  1. Post idealny dla typowych perfekcjonistów (sama jestem, wiec wiem 🙃). Mimo, ze chaotycznie i zrodzone w bólach, bardzo dobrze i umiejętnie ujęte te lęki w słowa - gratulacje 😊 Dużo zdrówka, powodzenia w pisaniu i sił do popełniania błędów🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś zbyt często tu o nim piszę... to chyba znak, że ciężko się z nim walczy :P Dziękuję, bardzo miło to słyszeć <3

      Usuń
  2. Gdy przeczytałam fragment o tym, że nie pozwalasz sobie na błędy, zobaczyłam w tym obraz siebie. Ja również zabraniam sobie pomyłek i bycia 'nieidealną', choć bycie idealnym to chyba stan niemożliwy do osiągnięcia i po prostu nudny - co interesującego może mieć w sobie chodzący ideał? Jednak to, że wiem, że jedna pomyłka nie sprawi, że świat się zawali nie znaczy, że potrafię wprowadzić tą zasadę w życie, co mnie bardzo martwi, dlatego trzymam kciuki, żeby Tobie się udało!
    Twoje teksty są bardzo inspirujące i motywujące do pomyślenia nad własnymi wadami i zaletami, nie przestawaj pisać, bo to co robisz jest wspaniałe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba więc obie mamy nad czym popracować! Ja wierzę, że się da :)
      Dziękuję Ci z głębi serducha za tak przemiłe słowa!

      Usuń
  3. dziękuję Ci kochana za ten post, w tak odpowiednim momencie. jak dla mnie mógłby stać się i bestsellerem :) perfekcjonizm się kłania, ciężki orzech do zgryzienia, ale najważniejsza jest praca nad sobą i ten post zdecydowanie może okazać się pomocny dla wielu z nas, tych którzy błędów nawet nie chcą dopuścić do swoich myśli. ja teraz już wiem jak to jest, a poza tym (może zabrzmi to dziwnie), ale jestem trochę wdzięczna za to jak wiele nauczyłam się na swoich błędach, ja sama i moje błędy, zaprowadziły mnie tu gdzie jestem i wierzę, że jeszcze wiele mi pokażą w życiu, a ja im na to pozwolę. koniec świata nie nastąpi jak coś nie pójdzie po myśli,a co więcej, może wnieść coś dobrego i uświadomić nam istotne sprawy w życiu.
    kochana, trzymaj się i spędź ciepło te święta w rodzinnym gronie! Wesołego Alleluja! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Znalazłam cząstkę siebie we fragmencie dotyczącym strachu. Gdyby nie on - kto wie gdzie teraz bym była? A w zamian stoję w miejscu, kuląc się przed światem, opinią rodziców i najbliższych. Powinnam popracować nad sobą, ale nie umiem ruszyć z miejsca. To dołujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem po prostu trzeba zrobić ten pierwszy krok, który jest chyba tym najbardziej przerażającym. Zamknąć oczy i coś zrobić, zaryzykować :)

      Usuń
  5. Kochana - kibicuję Ci w tej pracy nad opanowaniem perfekcjonizmu z całych sił, bo to wredne przyzwyczajenie, naprawdę potrafiące uprzykrzyć życie. I tak sobie myślę, że pod jego ciągłym władaniem, nie da się żyć w pełni dobrze, bo ciągle coś będzie uwierać.
    Od razu mi się przypomniała ta Twoja reakcja na chorowanie i konieczność zostania w domu zamiast pójścia do pracy. Spójrz, to nawet nie był Twój błąd ani nic takiego, po prostu zwykła rzecz, która każdemu przytrafia się raz na jakiś czas. I wiesz doskonale, że znów nie wyleczyłabyś tego do końca, gdybyś wciąż pracowała na pełnych obrotach.
    Zdejmij z siebie trochę ciężaru, Klau! Powtórzę się - robisz o wiele więcej niż niejeden z nas. Wiem, że taka już jesteś, że to Twoja pasja, ze zarabiasz na podróże, że po prostu masz mnóstwo pomysłów i chcesz działać, ale czy rownocześnie, poza ogromną satysfakcją z tego wszystkiego - (bo taką na pewno masz, nie mów mi, że nie!), zrób sobie też miejsce na satysfakcję z niedoskonałej codzienności, z bycia sobą, z tego, że to, jak jest, jest w zupełności okej i wystarczające.
    Ściskam mocno! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, doskonale to ujęłaś. Przejrzałaś mnie na wylot i jeszcze wyraźniej widzę, że mam nad czym pracować!
      Ja Ciebie też ściskam mocno, kochana! Dziękuję za troskę :) <3

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Jeżeli tak rzeczywiście jest, jestem najszczęśliwsza :)

      Usuń
  7. Jesteśmy tylko ludźmi, mamy prawo do błędów po za tym na błędach się uczymy. Każdy chce być perfekcjonistą, ale zapominamy, że w tym wszystkim jesteśmy tylko ludźmi :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne jest to co piszesz na końcu. O zaakceptowaniu. O miłości do samego siebie. I troszczeniu się o nasze jestestwo. Bo z tego rodzi się akceptacja innych, miłość i dbanie o nich. Tak trzymaj. Inspiruj się. Działaj. Inspiruj innych!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszyscy dążymy do ideału i to jest dobre :) Aby coś osiągnąć, potrzeba dużo pracy nad sobą, ale warto też pamiętać, że jesteśmy tylko ludźmi i błędy są czymś naturalnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z drugiej jednak strony... przecież ideały nie istnieją, więc pędzimy w kierunku, którego nie ma. Ale chyba wiem o co Ci chodziło :)

      Usuń

Flickr Images